poniedziałek, 20 lutego 2012

EGOSA - miasto jak ubogi krewny...

  Tak jakoś wpadł mi w ręce grudniowy numer Przeglądu Augustowskiego, a tam na ostatniej stronie pan, [baczność] jedyny i najlepszy redaktor [/spocznij] Buzon, wysmażył tekst o EGOSA, czyli porozumieniu pięciu gmin: Augustów, Olecko, Gołdap, Ełk, Suwałki, o współpracy w promowaniu "naszego regionu". Wszystko pięknie, wszystko ładnie, sam pomysł godny pochwały, tylko szkoda, że Augustów tutaj występuje w roli ubogiego krewnego, który pręży się przed bogatszą rodziną, bo on też kiedyś szlachcicem pełną gębą był, a teraz to tylko zaścianek został, bo powiedzmy sobie szczerze miasto nie ma nic do zaoferowania. To, że reszta miast wyciągnie coś z tego projektu to rzecz pewna, mają głowy na karku, a u nas jedyne co urzędniki potrafią, to planować, zlecać analizę ruchu turystycznego, tworzyć raporty. Stosy papierków jeszcze nikogo do niczego nie przyciągnęły, a pewnie większość tych analiz (za grube pieniądze) jest tak mądra i przydatna, że pan Henio spod nocnego, pewnie to samo by powiedział za dwa fikołki i pewnie jego spostrzeżenia byłyby celniejsze.
  Miasto i okolice nie mają nic nadzwyczajnego do zaoferowania. Puszcza? Wycięta. Lepiej w stronę Gołdapi pojechać. Jeziora? Na Warmii i Mazurach jest ich więcej, są większe i czystsze, do tego dla polskich żeglarzy są po prostu kultowe. To jest największa bolączka, że miasto nie ma żadnego pomysłu na biznes turystyczny. W któryś tam wakacyjnym numerze Przeglądu Powiatowego, burmistrz niejaki Kazio, zdradził tajne plany, nad którymi pewnie w pocie czoła siedzieli całe miesiące: rybki, grzybki i koniki. Hahaha ale mi i strategia oraz walory miasta i okolic. Wyobraź sobie drogi burmistrzu, że znam miejsca gdzie w promieniu 5 kilometrów możesz przejść się po pięknym lesie i pozbierać grzybki, pojeździć na konikach, wykąpać się w czystym jeziorze i połowic rzeczone ryby, których zarządca jeziora nie wytłukł prądem oraz pokąpać się w morzu, poplażować i wypłynąć na połowy na morskie ryby czy pobawić się w piratów na statku pirackim. I to wszystko za taniej i jeszcze w Polsce. Sama natura już nie wystarcza potrzebne jest coś jeszcze.
  Miasto nie ma, ani strategii, ani marki, ni wyrazistego hasła, produktu, porozumienia z przedsiębiorcami, instytucjami pozarządowymi i szeroko pojętą kulturą też nie ma. Miasto nie umie nawet skorzystać z tego co "wypracowało" Demo Effective Launching (o czym już niedługo). Ja nie wiem czym się zajmuje CIT i te wszystkie specjalne komórki do planowania, strategii, turystyki itp. Kazio powtarza za szefem CIT - u, w tym roku słaby rok, 15% mniej ludzi przyjechało, ale to nieduży spadek, bo lato be, bo zagranica, bo głupi jestem. Żeby w prywatnej firmie zajmującej się turystyką przyjechało 15% mniej ludzi, to by był dramat, a nie mały spadek. Dla nich to mały spadek, bo wiedzą, że na taki mogą sobie pozwolić oni za to nie zapłacą. Lato było słabe, ale to właśnie była SZANSA dla takich małych ośrodków jak nasz. Trzeba było powalczyć niższymi cenami. Tak samo jak rewolucja w krajach islamskich. U nas się z tego nie skorzystało, po co.
  Na koniec śmieszny cytat z artykułu:

"Według autorów raportu z ośrodka badawczego MillwardBrown SMG/KRC co czwarty Polak był lub też zamierza przyjechać do Augustowa, Ełku, Olecka, Gołdapi czy do Suwałk."

  By wyrobić 300% normy i lepsze procenty uzyskać, wszak procenty ładnie na papierze wyglądają, proponuję podpisać umowę z Krakowem. Wtedy panowie z ośrodka badawczego stwierdzą, że ponad 90% Polaków była lub też chce przyjechać do Krakowa czy Augustowa, a z 70%, to z chęcią by tam zamieszkała. Papier przyjmie wszystko.
mc_m

Brak komentarzy: