środa, 1 lutego 2012

II Kulig na Byle Czym: zawsze jest źle.

  Taka to nasza narodowa cecha, że zawsze jest źle i trza sobie pojęczeć bo inaczej dzień prawdziwego Polaka - kartoflaka jest stracony. Na naszych terenach, gdzie dominuje wschodnia kultura widać to jak na dłoni. Wystarczy wejść na jakiś lokalny portal informacyjny, a tam same zlewy i szambo od rana do wieczora, w komentarzach. Sami generalnie nie jesteśmy wiele lepsi, ale chociaż staramy się uzasadnić co nam się nie podoba, poza tym czasami i za coś pochwalimy, jak jest za co.
  Dzisiaj zajmiemy się Kuligiem na Byle Czym. Otóż dobrze, że powstał jakikolwiek pomysł, który później został przekuty w faktyczną organizację imprezy. Do tego pomysłodawcami i współautorami całego przedsięwzięcia są prywaciarze. Wreszcie się ktoś z nich ruszył. Brakuje u nas imprez zimowych różnego kalibru i autoramentu i tych sportowych, masowych jak i bardziej "kulturalnych". Może dzięki temu coś się ruszy w zimę i miasto nie będzie się tak całkowicie hibernować aż do początku czerwca. Dobrze, że przedsiębiorcy zaczęli się łączyć i razem coś organizować. Chociaż ich akcje są trochę takie mało "rozgarnięte" jak na razie. Przykładem może być weekend za pół ceny w Augustowie. Ale zawsze lepszy cyc niż nic.
  Krótko, co się nam podobało:
- że coś się dzieje,
- że impuls wyszedł od prywaciarzy,
- że całkiem fajna atmosfera była,
- oprócz samego kuligu, były dodatkowe atrakcje,
- I Bieg Narciarski i promocja sportów zimowych w mieście,
- że udało się "sprzedać" imprezę w mediach (TVP Białystok, Teleexpres, śniadaniówka),
- zajebista herbatka z kuchni polowej :),
- ogniska i chodzenie po rozżarzonych węglach.
  Co się nie podobało:
- ogólny burdel organizacyjny,
- za długa,
- brak kibelków (mimo mrozu i tak by się przydały),
- zmiany planów*.
  Według nas impreza powinna być bardziej "skoncentrowana", nikt nie wytrzyma tylu godzin na mrozie, poza tym, żal organizatorów, co muszą trzymać od rana do nocy na chłodzie i głodzie. A tak dużo by się działo, impreza miałaby duże tempo i ludzie by się nie nudzili, w każdej chwili można by było zawiesić na czymś oko lub się czymś zając. Teraz uwaga co do ostatniego punktu, bo ludzie mocno się rzucali, że planowo o 19:00 powinny być fajerwerki i się na nie wybierali, a tutaj zaskoczenie bo były wcześniej. Oczywiście to niedopatrzenie organizatorów. Ale na usprawiedliwienie trzeba przyznać, że robiło się coraz chłodniej i coraz więcej osób szło do domu. Organizator wykazał się elastycznością, ale powinna być to nauczka na następny raz, żeby sztucznie nie przedłużać imprezy.
  Aha, oczywiście wielu ludziom (w większości tym co nawet się nie pojawili) impreza się nie podobała, bo głupia, pewno droga, następne coś na byle czym itp. Mam więc takie pytanko małe. Jak tę imprezę masową stworzyć, by była nowym i świeżym pomysłem, do tego odpowiednio "mądra" i "elytarna", niedroga, odporna na kapryśne pogody, dawała wszystkim dużo kasiorki i żeby na pierwszą edycję przyjechało od razu z 10 000 turystów?
  I jeszcze jedno. Organizatorzy już mają małe piekiełko za plecami, bo wszelkiej maści jadłodajnie, hotelarze i inne siedzące na dupie nieroby mają za złe, że tutaj się miasto dokłada, a oni nic z tego nie mają, bo mimo imprezy ruch słaby, a pewnie tamci co tyłki ruszyli to wzięli i podkradli fundusze. Wot i augustowskie klimaty.
mc_m, w_p

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Fajnie, że impuls wyszedł od "prywaciarzy", szkoda, że tak naprawdę przejmują to kręgi Pana burmistrza i przyszłej Pani wiceburmistrz Piaseckiej, słynącej z kariery w ZUSie.
Prawdą są też niedociągnięcia organizacyjne, ale to prawo amatorów.
A czy autorzy osobiste korzyści z kuligu mieli?;>
Brawa, jeśli impreza jest imprezą zapalonych "prywaciarzy", ale już zdecydowanie mniejsze, jeśli impreza jest "imprezą miejską".
pzdr

Anonimowy pisze...

A co do kibelków to były...na parkingu przy Amfiteatrze. W bardzo dobrym miejscu, bo trochę w zaciszu i przynajmniej wiatr w nich nie hulał. A kołtuństwa w swołeczeństwie i tak nie pojmę...jak imprezy są latem , to złość...wszystko dla turystów,nic dla mieszkańców, jak są poza sezonem...to też złość, bo przecież nie ściągnęły turystów. I do mojego poprzednika...czy to źle jeżeli impreza wychodzi od "prywaciarzy" a wspomaga ja miasto, przecież wspólne działanie zawsze przynosi więcej korzyści.

Anonimowy pisze...

Prywaciarze nie robią tego bez celu co trzeba zaznaczyć. Ale dobrze, niech w końcu ruszą łepetynami, bo im się zwraca kasa w turystach. Napewno nie robią tego dla samych mieszkańców. Na takim mrozie można rozpalić mnóstwo potężnych ognisk, dać darmową grochówę i jest ciepełko. Co do fajerwerków to były nielegalne, bo nikt na nie zgody nie dostał. Co do mieszkańców , że im nic nie pasuje to mieszkaj sobie niedaleko amfiteatru i nie spij cały czas nocami, a rano do roboty i niech cie szef op...dala ześ niemrawy. Imprezy ok ale w granicach rozsądku. 22-23 i cisza. Ludzie wstawać muszą do pracy. Jak ci chirurg niewyspany serce będzie kroić to inaczej pomyślisz. Poza tym w Europie jest tak, że w centrach ceny dają duże, ale ci sami biznesmeni na obrzeżach maja sklepy dla mieszkańców. I tak wszystko jest ok. A u nas na turysów ceny na max, turysci po 2ch miesiacach wyjada a my dalej placimy ceny wakacyjne. I tak co roku. Dlaczego ludzie narzekaja ze w takim piz.dziejewie mamy ceny jak w Gdańsku lub Krakowie? Ano pazerność biznesmenów co, a szczególnie tych co im niedawno słma się od buta odkleiła. Sam widziałem. Lola wytapirowana, we futrez, żona biznesmena a w nosie dłubie. Kasa robi swoje. Poza tym mieszkańcy powinni wiedzeć jedno: jak będzie dużo turystów i będą musieli 2-3 miesiące znosić uciążliwości to nie po to by jakiś prywaciasz sobie kabze napchał i działki nad Serwami kupował w hektarach ale żeby np. będą większe wpływy z podatków to będą zniżki w podatkach od nieruchomiści lub darmowy wywóz śmieci. A tak to ja to mam w du...pie że jakiemuś K. A. itd. kabzę napchają a ja mam się na wszystko najgorsze godzić bo koleś coś komuś obiecał i kasy musi nałoić. Poza tym dlaczego nie ma zniżek w opłatach dla tych co odśnieżają chodniki? Nie wszyscy muszą, a podatki takie same. Nic z tego nie mam i mam w du..pie i turystów i biznesmenów, którzy zdzierają ze mnie kasę, a ja muszę jeździć do Białego lub na LItwę na zakupy. Pocałujcie mnie gdzieś. Nie liczycie się z meszkańcami to ja nie liczę się z wami. Pogadamy jak przez wasze udręki ja zacznę odczuwać korzyści. Niższe ceny w sklepach, niższe opłaty miejskie (podatki gruntowe, lokalowe, śmieci itd.). Ale co. Lepiej się z radnymi ułożyć i im "ulżyć" i mieć mieszkańców gdzieś. Korzysta biznesmen i ten co decyzję podejmuje. A jakieś pier...dolenia że to dla mieszkańców to debilom na helu proszę.

Anonimowy pisze...

Odwołując się do komentarza wyżej jak widzimy dla takiego człowieka nastawionego negatywnie do prawie wszystkiego, najlepiej by było nosić co tydzień kilka tysięcy zł jakąś dupę i 100 litrów alkoholu
a i tak podejrzewam do czegoś by się pszypiepszył a w ogóle gościu co ty zrobiłeś żeby to miasto żyło i mogło chociaż trochę zaistnieć na świecie żeby Augustów nie stało się wiochą zabitą dechami. co do wstawania rano do pracy to nie jesteś jedyny,imprezy nie odbywają się co dziennie to myślę że jaśnie książe zdąży wypocząć.
Pozdrawiam