sobota, 3 grudnia 2011

Podlaskie chopy, cieszta się.

  Bo jest z czego. Otóż po podwyższeniu wieku emerytalnego do 67 lat, mężczyzna z województwa podlaskiego ma szansę średnio dożyć do 71 wiosny, a najtwardsi nawet dłużej pociągnął. To oznacza pobieranie własnych pieniędzy z ZUS - u, tfu okradanie ZUS - u i bycie społecznym szkodnikiem, jeszcze przez 4 lata. Mamy lepiej niż w takim województwie łódzkim, gdzie mężczyzna żyje średnio 69 lat. Tyle mówi statystyka, a jak wiadomo statystyka to brednie, bo jak głowę będę trzymał w piekarniku, a tyłek w lodówce, to statystycznie wyjdzie optymalna temperatura.
  Prawda jest taka, że większość mężczyzn raczej nie dociągnie. O pokoleniu ostatniego wyżu z lat osiemdziesiątych (do którego i my się zaliczamy), mówi się, że może stać się fenomenem i zejść z tego łez padołu szybciej niż rodzice. Winne jest kilka czynników. Ktoś musi ponieść ciężar transformacji ustrojowej plus teraz ciężar niby załamania rynkowego plus ciężar transformacji wewnątrz unijnej. Ciężka praca, śmieciowe umowy, kambodżańskie płace, a europejskie ceny, stres, brak porządnej opieki zdrowotnej, to wszystko wymieszane z nadużywaniem alkoholu i innych używek by się odstresować oraz tradycyjnym brakiem dbania o siebie da efekt piorunujący. ZUS już się cieszy, bo według różnych wyliczeń, każdy z nas odkłada na "swoje konto", którego nie ma ok. 300 tysięcy królów polskich do miliona.
   Wystarczy, że popatrzymy na pokolenie swoich rodziców między 50 a 60 rokiem życia, które poniosło ciężar transformacji ustrojowej. Teraz mrą na potęgę, wykończa ich rak, wylewy albo zawały. Moja mama, wiek przed 60, wiele swoich koleżanek odwiedza na cmentarzu.
mc_m, w_p

Statystyka: stat.gov.pl dostępna tutaj w pdf -ie.

Brak komentarzy: