poniedziałek, 2 stycznia 2012

Nowy Rok na Rynku.

  Tak to jest, że czasami dobre rzeczy rodzą się z przypadku i w miejscach w których nikt by się tego nie spodziewał. Imprezy noworocznej, jako takiej nie było, brak funduszy oznaczał, że żaden zespół nie będzie grał. Dla miasta, które ponoć aspiruje do bycia turystycznym i w ramach budowania wizerunku, że nawet w zimę ludziska mogą przyjechać i się pobawić, brak imprezy w taki dzień to przysłowiowy strzał we własną stopę.
  Jednak wyskrobano coś z kieszeni i od 23:30 można było się pobawić przy tzw. muzyce mechanicznej. I nagle okazało się, że ludzie bawili się świetnie, ba kilku znajomych stwierdziło, że lepiej niż podczas poprzednich tego typu imprez kiedy to występowały różne zespoły. Co prawda było, krótko ale wielu się podobało. Może przyczyną była swobodna atmosfera, można było się pogibać na scenie oraz pobełkotać coś do mikrofonu. Być może jest to jakieś rozwiązanie na ból związany z brakiem funduszy przy takich imprezach. Zamiast ciągnąć skądś tam zespół wynająć w miarę ogarniętego DJ'a, który będzie odpowiednio zagadywał i zabawiał publikę.
  Taki DJ najpierw przed północą mógłby puszczać hity disco, przy których mogli by się bawić młodzi jak i ci starsi, a później jak już starsi zaczynają się rozchodzić to i można puścić coś nowocześniejszego. Skoro ludziom podoba się tańczyć na scenie to może postawić jakieś podwyższenie, na którym spokojnie mogliby oddać się potrząsaniu swoimi częściami ciała wszelakimi. Najważniejsze, żeby wszystko odbywało się w bezpiecznej atmosferze. W tym roku to trochę się obawiałem, że jak za dużo ludzi wejdzie na scenę to, może gdzie się deska zarwać, albo jakiś mózg przyćmiony alkoholem  stwierdzi, że zniszczy aparaturę nagłaśniającą. Wszystko odbywało się bez większej kontroli. Na szczęście obyło się bez takich cudów.
  Jednak według mnie włodarze miejscy powinni pomyśleć na następną imprezę o odpowiednim zabezpieczeniu. Przede wszystkim część Rynku przy scenie, powinna być strefą gdzie nie można odpalać materiałów pirotechnicznych. Nie raz i nie dwa, ktoś dostał w plecy wystrzeloną rakietą, bo akurat ktoś po pijaku przewrócił butelkę, z której była odpalana, albo ktoś komuś niefrasobliwie (po pijaku najczęściej) rzucił petardę pod nogi.
mc_m

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

A ja nie pamiętam takiego Sylwestra w mieście, czy to z ochroną czy nie, czy organizowanego czy puszczonego na żywioł, aby ludzie myśleli choć odrobinę. I nie ma tu znaczenia podpici czy trzeźwi, młodzi czy starsi. Tego wieczora wszystkich dopada głupawka. Przychodzą z dziećmi i obok własnych pociech strzelają race. Na rynku zawsze jest pokaz ogni...względnie dobry...lub gorszy :) ale jest, więc po co narażać siebie lub innych. Moim zdaniem sami powinniśmy zrozumieć i to apel do wszystkich na przyszłość.