wtorek, 14 grudnia 2010

Ech, święta, święta...

Jak ja nienawidzę świąt. Jak ja zazdroszczę ludziom, którzy prawdziwie wierzą i przeżywają duchowo Święta. Dla takich osób, cała ta komercyjna otoczka świąt musi być tylko pewnego rodzaju wisienką na torcie. Pewnie ich nie drażni ten cały komercyjny chłam, bo wiedzą co obchodzą, a mi niestety gula skacze jak zawsze. Znowu od Wszystkich Świętych, wszystkie telewizornie, gazety, radia, internety i inne takie tam, brandzlują się nad "niepowtarzalnym klimatem świąt". Znowu MUSZĘ, czuć te święta i znowu KAŻDY powinien je przeżywać, najlepiej rozpakowując prezenty od Mikołaja made in Coca - Cola Corp. i popijając rzeczony tradycyjny napitek, oglądając Kevina Samego w Nowym Jorku na Polsacie. Noż kurczaczki, dobrze, że jest tych Wszystkich Świętych, bo inaczej to chyba od lata by mi o tym trąbili. Najgorzej, że nijak nie da się od tej szopki uciec. Telewizji można nie oglądać, radia nie słuchać, w necie AdBlockiem, zablokować co trzeba, ale kurde te mikołaje, renifery i "świąteczny klimat" jest wszędzie. Po ulicy spokojnie nie przejdziesz, do lodówki strach zajrzeć i do kibla też. Nawet papier toaletowy w wersji świątecznej jest. Jako, że święto strasznie się skomercjalizowało i zlaicyzowało, spece od marketingu musieli czymś zastąpić sferę sacrum. W świecie kapitalistycznym zastąpiono ją konsumpcją ponad wszelką miarę. Ba obchodzenie tradycyjnie świąt, jest wśród tych bardziej "postępowych" i o ironio ateistów, jako wiejące zaściankiem. W Polsce jest jeszcze ciekawiej, bo fasadowa wiara zderzyła się z amerykańską wizją świąt i dzięki temu powstał ciekawy twór. Ludzie nie wiedzą o co chodzi w Świętach, znają pewne obyczaje, które bezmyślnie powtarzają, tworząc z religii swoisty rytuał. Fajnym obrazkiem, jest pewien tekst ze świątecznej wersji The Simpsons. Kiedy cała rodzina przyjeżdża do domu, okazuje się, że został on okradziony ze wszystkiego. Wszyscy rozpaczają, bo nie będzie w tym roku świąt. Ale Bart mówi, że nie ma czym się martwić, a trzeba się weselić, ponieważ dzisiaj jest wesoły dzień, narodzin Św. Mikołaja. Tak więc mamy teraz okres przedświąteczny. Wszyscy latają jak koty z pęcherzem, bo trzeba pogodzić święta z pracą, zrobić te cholerne dwanaście potraw, kupić prezenty i być miłym. Wziąć kredyt na to wszystko, zgodnie z zasadą zastaw się, a postaw się, wciąć wreszcie te potrawy popijając suto alkoholem i zalec przed telewizorem. Jak ma się już sporo w czubie idzie się na pasterkę, pokazać się, i popatrzeć jak się Nowakowa ubrała, albo Kowalski z jaką raszplą przyszedł. W sklepach też panuje świąteczna atmosfera. Każdy na każdego jest w*urwiony, ekspedientki mają obóz pracy, stare baby w śmierdzących futrach kłócą się i wszystko wiedzą lepiej. Nawet po bułki nie wyskoczysz, szybciej samemu je upiec można. Najgorzej, że człowiek, czy chce, czy nie, musi w tej dorocznej szopce uczestniczyć. Jest ona wszechobecna. Marketingowcy sprytnie podkreślają, że jest to święto dla wszystkich, licząc na świadomość zbiorową ludzi. Najgorzej, że osoba nie uczestnicząca, jest społecznie stygmatyzowana, bo obecnie jest to niereligijnie święto, więc każdy może (musi) je obchodzić.
wredny_pismak

3 komentarze:

mati pisze...

http://www.youtube.com/watch?v=BqfZUX5svCg

Anonimowy pisze...

Heh
Modny ostatnio nurt - utyskiwanie na święta. Zawsze dobrze jest się przyłączyć do lansiarskiego chóru;P

Narzekanie na obecność świąt przypomina mi biadolenie na upał latem i mróz zimą.

pozdrawiam;)

Anonimowy pisze...

W temacie narzekania na święta:
http://tygodnik.onet.pl/37,0,57136,swieta__na_ktore_kochacie_narzekac,artykul.html

pozdro